Canciones con nikt nie zmusi mnie nikt nie zmusi mnie por letras todas las canciones de nikt nie zmusi mnie nikt nie zmusi mnie. Ve la lista de todas las canciones viejas y nuevas con letras de nikt nie zmusi mnie nikt nie zmusi mnie directas de nuestro buscador y escuchalas online.
Ilie Nastase to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii tenisa. Dawał się we znaki nie tylko rywalom, ale również sędziom. Jego kariera to pasmo sukcesów i kar dyscyplinarnych Do historii przeszła jego wymiana zdań z sędzią w czasie ćwierćfinału Wimbledonu. Dała tytuł jego autobiografii, a także zmieniła sposób, w jaki arbitrzy spotkań mają się zwracać do zawodników Nastase jest uważany za jednego z największych playboyów w historii sportu. W swojej autobiografii przyznał się do stosunków z 2,5 tys. kobiet, choć później sam przyznał, że cieszył się życiem i nie prowadził tego typu statystyk Mimo zakończenia kariery nadal budzi kontrowersje i mimo prawie 80 lat na karku nadal daje się we znaki środowisku tenisowemu Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Ilie Nastase na korcie był artystą, do tej pory jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych graczy w historii. Poza tym bawił i drażnił, zarówno kibiców, jak też przeciwników i sędziów. Wysportowany Rumun miał nieobliczalny temperament, ale kiedy był w stanie utrzymać koncentrację, grał z polotem i rozmachem. Wywoływał kontrowersje, jego kariera to pasmo kar, dyskwalifikacji i zawieszeń. Co ciekawe, poza kortem był przyjazny i dobroduszny, chociaż nie znał pojęcia umiaru i nie potrafił nad sobą zapanować. – Jestem trochę szalony, ale staram się być dobrym chłopakiem — mówił. "Pan Nastase" i 2500 kobiet To właśnie Nastase był pierwszym profesjonalnym sportowcem zakontraktowanym przez firmę Nike (w 1972 r.) i jednym z najlepszych tenisistów lat 70. Wygrał French Open i US Open, a w niesamowitym, pięciosetowym finale Wimbledonu przegrał ze Stanem Smithem po jednym z najbardziej pasjonujących meczów w historii tenisa. Dwa razy docierał do finału londyńskiego turnieju w grze pojedynczej, ale oba spotkania przegrał. Na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club sięgał po tytuły "tylko" w deblu (1973) i mikście (1970, 1972). Dawał się we znaki nie tylko rywalom, ale również sędziom. W czasie ćwierćfinałowego meczu z Bjoernem Borgiem prowadzący to spotkanie Jeremy Shales zwrócił się do Rumuna po nazwisku. – Nastase – miał przywołać zawodnika, któremu nie spodobał się ton sędziego. Przyznał później, że Shales brzmiał "jak nauczyciel zwracający się do niegrzecznego ucznia", gdy poprosił go o podniesienie kartki, która w wyniku podmuchu wiatru znalazła się na korcie. – Dla ciebie pan Nastase – wypalił zawodnik. Co ciekawe, to utarczka na korcie miała swoją dalszą historię. Tenisista zatytułował swoją biografię "Pan Nastase", z kolei od tej sytuacji, która się wydarzyła na londyńskim korcie, sędziowie już zawsze stosowali formy grzecznościowej, zwracając się do zawodników. Ilie Nastase na kortach Wimbledonu Rumuński supergwiazdor był nie tylko oryginałem na korcie, ale i poza nim. W swojej autobiografii stwierdził, że przez jego łóżko przewinęło się 2500 kobiet. Nie przeszło to bez echa, a magazyn "Maxim" umieścił go na szóstym miejscu na liście 10 "Żyjących legend seksu". – Lubię kobiety. Kocham kobiety. Czy było ich 2500? Nie, nie tak wiele. To było przesadzone na potrzeby książki. Chcieli dużej liczby, aby lepiej się sprzedawała – przyznał po latach, chociaż nie wie, ile wynosiła dokładna liczba. Mówił o 800-900, później o 300-400. – Nie wiem. Czułem się dobrze. Nigdy tego nie liczyłem. Jak mógłbym sobie to wszystko przypomnieć. W każdym razie jakie to ma znaczenie – 2500 czy 500? Chyba nie dadzą mi za to medalu. Poza tym było wiele chybień. Czasami się nie udawało. Tłumaczyłem się, że jestem bardzo zmęczony, ponieważ muszę grać w tenisa – śmieje się Nastase i dodaje, że nigdy nie odrzucił prośby o seks w trójkącie z dwiema kobietami. Czytaj również: Tutaj zabito wielką gwiazdę. Zabójca strzelał i krzyczał tylko jedno słowo Nastase krył się za maską kontrowersyjnego mężczyzny, ale – jak sam przyznaje – zawsze był nieśmiały. – Mój problem zaczyna się, gdy mówię "tak". Później nie wiem co robić. Denerwuję się. Związki nie były ważne. Większość dziewczyn widziałem tylko jedną noc, a później wyjeżdżałem na kolejny turniej. Może mój występ nie był dobry – żartuje zawodnik. – Wspaniałą rzeczą było to, że jak z jakąś dziewczyną nie było w porządku, to mówiłem: "Słuchaj kochanie, muszę rano grać w tenisa. Zapomniałem ci powiedzieć. Proszę, już idź". To była moja najlepsza wymówka. – Bycie nieśmiałym sprawiło, że robiłem te wszystkie szalone rzeczy na korcie. Aby pozbyć się tej nieśmiałości, musiałem coś robić. Nie dla ludzi, dla siebie. Chciałem się czuć komfortowo sam ze sobą. Wyobraźcie sobie, że tak bym się zachowywał poza kortem. Byłbym już martwy. Ktoś by mnie zabił na ulicy. Moja matka powiedziała mi, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem w życiu, był uśmiech – przyznał. Ilie Nastase. Kontrowersyjny nawet po zakończeniu kariery W 1977 r. przerwał 46-meczową passę zwycięstw Guillermo Vilasa. Okazało się, że użył podwójnie nawleczonej rakiety, która była znana z nieprzewidywalnych odbić. Vilas opuścił mecz w proteście, a kilka dni później ATP zakazała używania tego typu rakiet. Dwa lata później w czasie meczu Nastase z Johnem McEnroe niemal doszło do zamieszek po kłótniach z arbitrem. Fani rzucali na plac gry puszki po piwie. Ilie Nastase wywoływał emocje, częstokroć nakładane na niego kary przewyższały zarobki podniesione z kortu. Zakończenie kariery w końcówce lat 80. nie sprawiło, że odszedł w zapomnienie. Wprost przeciwnie. Czytaj również: Rosyjscy piłkarze upokorzeni. Porażka kadry narodowej 0:16 W 1994 r. jako kapitan rumuńskiej drużyny został wykluczony z meczu przeciwko Wielkiej Brytanii po tym, jak w spotkaniu z RPA kierował wulgaryzmy w kierunku przeciwników, próbując ich zastraszać. Wywołał skandal w 2017 r., gdy jako kapitan drużyny Fed Cup komentował w sposób uznany za rasistowski kolor skóry nienarodzonego dziecka Sereny William. Podczas sesji zdjęciowej z brytyjską kapitan Anne Keothavong mający wówczas już 71-lat Nastase zapytał ją o numer pokoju, a Johanna Konta przez niego opuszczała kort we łzach. Foto: Getty Images / Stringer / Getty Images Ilie Nastase i Anne Keothavong Kiedy sedzia Andreas Egil poprosił go o zachowanie spokoju w czasie meczu tenisowego, Rumun wypalił: "To nie jest teatr. Jaki masz, k..., problem?". W efekcie został wykluczony ze spotkania i musiał opuścić stadion. ITF zawiesiło jego akredytację. Po zawieszeniu nie został zaproszony na French Open i Wimbledon. Rumun zalazł za skórę również byłej amerykańskiej tenisistce, a później komentatorce BBC Pam Shiver, którą wielokrotnie pytał w sposób żartobliwy, czy nadal jest dziewicą. Shiver nie podzielała poczucia humoru starszego kolegi i po około 30 tego typu komentarzach poprosiła go, by przestał już się w ten sposób wypowiadać. Czytaj również: Koszmarny mecz zmienił życie sędziego w piekło. "Wyszedłem na głupka" Co ciekawe, Nastase posiada stopień generała dywizji w rumuńskiej armii, a w swoje 70. urodziny otrzymał najwyższe odznaczenie cywilne w kraju – Gwiazdę Rumunii. Często na meczach zakłada swój generalski garnitur i zadaje szyku na trybunach. Próbował swoich sił w polityce, ale bez większego powodzenia, zakończył swoją karierę na byciu senatorem. Wcześniej bezskutecznie kandydował na stanowisko burmistrza Bukaresztu, co później jego przyjaciele skwitowali – było to z korzyścią zarówno dla niego jak i dla stolicy kraju. W 2017 r. dokonał niezwykłego wyczynu, został dwukrotnie tego samego dnia aresztowany przez policję. Najpierw przed 5 rano został zatrzymany przez patrol pod zarzutem prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz ze względu na odmowę badania alkomatem. Sześć godzin później został ponownie aresztowany, tym razem po... przejechaniu skuterem na czerwonym świetle. Zamiast mandatu ponownie trafił na komisariat po zwyzywaniu interweniujących funkcjonariuszy, którym zarzucił, że zachowują się jak milicja z czasów komunistycznych. Trzecią żonę, rumuńską modelkę Amalię Teodosescu, poznał na koncercie Stinga. Kiedy się dowiedziała o miłosnych podbojach swojego męża przyznała żartobliwie, że "jest szczęśliwa, że mogła usidlić takiego człowieka". Związek ten, podobnie jak większość pozostałych, nie przetrwał próby czasu, a Nastase jest obecnie w związku z piątą żoną. – Wierzę w spotkanie właściwej osoby. Wiesz, nigdy nie ma gwarancji, ale przynajmniej muszę w kogoś wierzyć. Jedyne, czego żałuję, to to, że nie jestem młodszy. W końcu żyję jak normalny człowiek, ale moje życie dobiega już końca. Może już nie mam zbyt wiele czasu na radość. Nigdy nie wiadomo. Ale nie narzekam. Miałem dobre życie, robiłem to co chciałem i nikt mnie do niczego nie zmuszał – przyznał Nastase, który 19 lipca skończy 76 lat.
Temat: co ze mną jest nie tak, że nikt mnie nie lubi :/. Zastanawiam się co ja takiego robię źle, że ludzie mnie nie lubią, nie zauważają, tak jakbym była przeźroczysta, niewidzialna. Staram się być miła, uprzejma, pomocna, nie marudzić, nie narzekać, uśmiechać się itd., itp. a mimo to nie mam żadnych bliskich znajomych.
fot. Adobe Stock Właśnie mija dziesięć lat od czasu, kiedy wzięliśmy z Adamem ślub. Mamy piękny dom, wychowujemy dwoje dzieci, właściwie to ja je wychowuję, bo Adam bardzo dużo pracuje i na nic innego nie ma już czasu. Jesteśmy zgodnym małżeństwem, nie ma u nas kłótni, awantur ani nawet cichych dni, ale nie ma również namiętności. Nie czuję i nigdy nie czułam w obecności swojego męża „motyli w brzuchu”. Wydawało mi się, że w ogóle nic takiego nie istnieje, że to tylko na użytek romansów pisarze wymyślili tego typu określenia. „Motyle w brzuchu”, „Nogi jak z waty” – cóż to niby miałoby znaczyć? Ja nie wiedziałam. Adama poznałam w szpitalu, kiedy moja kochana babcia leżała tam po wylewie Babcia Kasia, jedyna bliska mi osoba, najdroższa i najtroskliwsza opiekunka. Zawsze byłyśmy razem i zawsze tylko we dwie. Rodziców nie pamiętam, zginęli w wypadku, kiedy byłam bardzo malutka. Ja zostałam z dziadkami, a potem, po śmierci dziadka, już tylko z babcią Kasią. Nie było nam łatwo, ale dokąd babcia była zdrowa, jakoś dawałyśmy radę. Miałam rentę po rodzicach, babcia niewielką emeryturę, trochę dorabiała szyciem i jakoś było. Zaczęła chorować, kiedy byłam w liceum. Chodziła od lekarza do lekarza, brała leki, które kosztowały majątek, a niewiele pomagały. Widziałam, że nie czuje się najlepiej. Powtarzała jednak zawsze: – Nic mi nie będzie. Muszę zobaczyć, jak moja wnusia zostaje magistrem, wychodzi za mąż i układa sobie na pierwszym roku studiów, kiedy babcia dostała wylewu. Sąsiadka wezwała pogotowie, przyszła akurat z jakimiś poprawkami krawieckimi. Lekarz powiedział mi później, że powinnam Bogu dziękować, że tak się stało, bo gdyby babcia była sama, to zanim wróciłabym do domu, na pomoc byłoby już za późno. Pani Krysia zadzwoniła do mnie na komórkę. Przyjechałam do szpitala prosto z uczelni. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Siedziałam na krzesełku w korytarzu szpitalnym i byłam w takim szoku, że nawet nie płakałam. Nie wiedziałam, co robić, do kogo się zwrócić o pomoc. Lekarz, który zajmował się babcią, powiedział tylko: – Musimy czekać, na razie nie umiem pani powiedzieć, co będzie dalej. Siedziałam więc i czekałam. Nie wiedziałam już, czy minęły dwie godziny, czy dwadzieścia. Czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka. I wtedy poczułam na ramieniu dotyk czyjejś ręki. Nie miałam nawet siły podnieść głowy, gdy usłyszałam nad sobą męski głos: – Źle się pani czuje? Może mógłbym w czymś pomóc? Spojrzałam na niego dopiero, kiedy usiadł obok na krześle. Był starszy ode mnie, nie wiedziałam o ile, ale chyba sporo. Miał krótko obcięte włosy, ciemne, prawie czarne oczy i cienką bliznę nad prawą brwią. Biały uniform świadczył o tym, że był lekarzem w tym szpitalu. – Może mógłbym w czymś pani pomóc – powtórzył. – Moja babcia tu leży – wyszeptałam. – I nie wiem, co będzie, nikt mi nie chce nic powiedzieć… – rozpłakałam się jak mała dziewczynka. – Proszę wziąć się w garść – pogładził mnie po ręce. – Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Przyniosę pani kawy, a potem spróbuję się czegoś dowiedzieć. Siedziałam na korytarzu i piłam tę kawę w plastikowym kubeczku, a doktor Adam, bo tak mi się przedstawił, poszedł dowiedzieć się, co z moją babcią. Wydawało mi się, że bardzo długo nie wracał. Czułam się strasznie zmęczona. W końcu przyszedł i usiadł obok mnie na krześle. Pocieszał mnie, że wszystko będzie dobrze, że muszę wierzyć, że babcia jest pod dobrą opieką. Twierdził, że powinnam pojechać do domu i trochę się przespać, a gdyby coś się działo, to on do mnie zadzwoni. Ale ja nie chciałam nigdzie jechać, wydawało mi się, że dopóki tu siedzę to nic złego nie może się stać. Trwałam więc tak na tym krześle całą noc. Adam pracował dwa piętra niżej, na pediatrii, ale zaglądał do mnie kilka razy, a rano przyszedł i załatwił mi wejście na OIOM. Mogłam na chwilę zobaczyć babcię. Leżała taka biedna, taka malutka, oplątana kabelkami i podłączona do skomplikowanej aparatury. Nadal była nieprzytomna, ale lekarz twierdził, że jest lepiej. – Widzisz – Adam jakoś tak sam z siebie zaczął mi mówić na ty – mówiłem, że będzie dobrze. Odwiozę cię teraz do domu, musisz koniecznie odpocząć. – Panie doktorze – szepnęłam, ale przerwał mi: – Adam, mów mi Adam. – Weronika – podałam mu rękę. – Adam, ona nie może umrzeć, ja mam tylko ją… – Nie umrze – odparł. Krótko i zdecydowanie. Dopiero po długim czasie przyznał mi się, jak bardzo nie był wtedy pewien tego, co mówi. Zaopiekował się mną jak nikt dotąd Nie zastanawiałam się, dlaczego to robi, nie interesowało mnie to wtedy, najważniejsza była babcia Kasia. Lekarze inaczej rozmawiali ze swoim kolegą, a inaczej ze mną. To jest nasza polska, brutalna rzeczywistość – młoda, samotna dziewczyna nic nie znaczy. Pan doktor to już inna sprawa. A Adam naprawdę zajął się wszystkim. Zaglądał do babci osobiście, załatwił, że wpuszczano mnie do niej na oddział, kiedy tylko przyszłam. Kiedy odzyskała przytomność, usłyszałam, jak jeden z lekarzy mówił do drugiego, że to chyba cud. Wpadłam wtedy z płaczem do pokoju lekarskiego i rzuciłam się Adamowi na szyję. – Powiedz, że wszystko będzie dobrze, proszę cię powiedz – szlochałam. Objął mnie mocno i przytulił. – Będzie dobrze – powiedział tylko, ale w głosie miał taką pewność, że nie mogłam mu nie wierzyć. Babcia nie czuła się najlepiej, miała kłopoty z mówieniem i z lewą ręką, ale żyła, i to było najważniejsze. Wszystkie wolne chwile spędzałam w szpitalu, opiekowałam się babcią, myłam ją, karmiłam, czytałam jej książki. Kiedy poczuła się lepiej, zaczęły się rehabilitacje. Adam załatwił najlepszego rehabilitanta, przypadkiem dowiedziałam się, że po cichu dopłacał mu za dodatkowe godziny. Usłyszałam, jak pielęgniarki rozmawiały między sobą. Dwa dni biłam się z myślami, aż w końcu nie wytrzymałam. – Adam, muszę cię o coś zapytać – zaczęłam nieśmiało, kiedy jedliśmy razem obiad w szpitalnym barku. – Słucham? – Słyszałam, jak pielęgniarki mówiły, że dokupiłeś mojej babci dodatkowe godziny rehabilitacji… – Tak? No i co? – No, chciałam cię zapytać, czy to jest prawda… – Prawda. – Ale... ja nie mam na to pieniędzy. – Wiem, dlatego sam to załatwiłem. – Adam, mnie na to nie stać. – Ale mnie stać. Oddasz mi, jak będziesz miała. – A jeśli nigdy nie będę miała? – No to nigdy mi nie oddasz – roześmiał się. – Daj sobie spokój. Najważniejsze, żeby to pomogło twojej babci. Chciałem ci powiedzieć, że zacząłem już załatwiać sanatorium. – Adam… – szepnęłam tylko. – Wero, na sanatorium trzeba czekać, dlatego już pora się rozglądać. – Dlaczego ty to wszystko robisz? – Bo chcę ci pomóc? – odpowiedział pytaniem, ale w oczach miał coś takiego, że po raz pierwszy przemknęła mi przez głowę myśl, że on się może we mnie… zakochał. Zaraz jednak powiedziałam sobie, że to niemożliwe. Pan doktor na stanowisku i ja, biedna studentka bez grosza przy duszy. Nie, to niemożliwe. Zresztą nigdy nawet nie spróbował mnie pocałować. Niemożliwe. Babci pomagały rehabilitacje, masaże, czuła się po nich coraz lepiej i tak też wyglądała, chociaż lekarze twierdzili, że jeszcze trzeba wiele czasu, a do pełnej sprawności i tak już raczej nie wróci. Kiedy wyjechała do sanatorium, Adam po raz pierwszy zaprosił mnie do kina, a po filmie poszliśmy na kolację. – Musisz się odprężyć, odpocząć, kiedy babcia wróci, będziesz potrzebowała dużo sił, ona będzie wymagała opieki – przekonywał mnie. Właściwie to nie musiał bardzo przekonywać, wiedziałam, że ma rację, i cały czas martwiłam się, jak dam sobie radę. W jaki sposób uda mi się pogodzić studia i opiekę nad babcią. Poza tym skąd wezmę na to wszystko pieniądze, stypendium i emerytura chyba nie wystarczą. Przez ten czas, babcia chorowała, oddaliłam się od kolegów z uczelni. Nie miałam czasu ani ochoty chodzić z nimi na piwo i do dyskotek, przestały mnie bawić ich żarty i wygłupy. Wolałam iść do kina lub na spacer z Adamem. Był taki spokojny, opanowany, czułam się przy nim bezpiecznie. Każdym słowem i zachowaniem podkreślał swoją troskę o mnie, a ja ogromnie tej troski wtedy potrzebowałam. Kiedy zaproponował, żebyśmy pojechali razem odwiedzić babcię w sanatorium, rozpłakałam się. – Nie płacz – gładził mnie po twarzy. – Wiem, że tęsknisz, że się martwisz. Mam wolny weekend, pojedziemy, to żaden problem, będę miał wycieczkę. – Tyle już dla mnie zrobiłeś, Adam, jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę… Roześmiał się w odpowiedzi, ale jakoś tak dziwnie, i dodał: – Nie oczekuję wdzięczności. Pojechaliśmy w odwiedziny. Babcia była w coraz lepszej formie Spacerowała już nawet z pomocą balkonika po parku. Tak bardzo się ucieszyła z naszych odwiedzin, tuliła mnie i głaskała po włosach jak kiedyś w dzieciństwie, tylko ręce jej drżały. – Dziękuję, panie doktorze – mówiła jeszcze trochę niewyraźnie. – Bardzo dziękuję za wszystko, co pan dla mnie zrobił. I za opiekę nad wnuczką dziękuję. Adam pocałował ją w rękę. – Proszę mówić mi po imieniu – powiedział cicho, a kiedy babcia popatrzyła na niego zaskoczona, dodał: – Proszę, chciałbym być dla pań przyjacielem. Wtedy zobaczyłam w oczach mojej babci jakiś błysk, coś, co bardzo mnie zastanowiło. Kiedy się żegnałyśmy, przytuliła mnie mocno i szepnęła do ucha: – Pamiętaj, że nie musisz robić nic, czego byś nie chciała. Nie miałam wtedy pojęcia, co mogła mieć na myśli, przecież nikt do niczego mnie nie zmuszał. Tydzień później Adam zaprosił mnie na kolację i… oświadczył mi się. Byłam bardzo zaskoczona. Małżeństwo? Przecież nie było między nami nic, żadnej chemii? – Jesteś pewien, że naprawdę tego chcesz? – spytałam. – Kocham cię, Weroniko – odparł. – Zakochałem się w tobie już wtedy, kiedy zobaczyłem cię na tym korytarzu, taką zapłakaną, zagubioną. – Ale nigdy przecież nic... – zająknęłam się. – Nigdy nawet nie próbowałeś mnie pocałować. – Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało – roześmiał się. – Ale nie chciałem cię przestraszyć, jesteś taka młodziutka, taka inna niż te wszystkie wypindrzone dziumdzie. Byłam zaskoczona. Może i różniłam się troszkę od większości jego koleżanek, ale nie aż tak, jak on to widział. Poprosiłam o kilka dni do namysłu, wiem, jak to brzmi, ale nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam stracić Adama, ale nie byłam pewna, czy go kocham, raczej wydawało mi się, że nie. Był dla mnie przyjacielem, opiekunem, starszym bratem, ale nigdy nie myślałam o nim jako o kochanku, mężu. Z drugiej strony, lubiłam spędzać z nim czas i nigdy przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak z Adamem. On zawsze wiedział, jak postąpić, gdzie pójść i w jaki sposób załatwić problem. Miał już plany na nasze dalsze życie. – Sprzedamy moje mieszkanie i wasze, mam trochę oszczędności, dołożę i kupimy dom. Twoja babcia nie może teraz zostać sama, a w domu zmieścimy się razem i nikt nikomu nie będzie wchodził w drogę. Wynajmiemy opiekunkę, będziesz mogła kontynuować studia – słuchałam tego wszystkiego, co mówił i coraz bardziej zaczynałam wierzyć, że ja też tego chcę. Zgodziłam się na ślub. Kiedy babcia wracała z sanatorium, mieliśmy już ustaloną datę ślubu i załatwiony kredyt na dom. Nie krytykowała, ale często przyglądała mi się zatroskanym wzrokiem. – Czy ty jesteś szczęśliwa, Weroniczko? – zapytała raz. – Tak, babciu, jestem – odpowiedziałam. – Adam bardzo mnie kocha. – Ale czy ty kochasz jego? – Tak, kocham – starałam się powiedzieć to z całym przekonaniem, którego jednak chwilami mi brakowało. Tego, że Adam mnie kochał, byłam pewna, jego miłość, troska i dbałość o mnie były widoczne na każdym kroku, w każdym zachowaniu. Koleżanki mi zazdrościły, wiedziałam o tym, bo tego nie ukrywały. Czasem przyjeżdżał po mnie na uczelnię, Gośka i Marta patrzyły jakby chciały zjeść go wzrokiem. Ja też go kochałam, ale... No właśnie było jednak jakieś ale. Raz poszłam ze znajomymi z uczelni na piwo i tam był Maciek, chłopak z którym kiedyś, przez krótki czas, jeszcze przed chorobą babci, byliśmy parą. Potem wszystko się jakoś samo rozlazło, a dziś wydawało mi się, że to było tak dawno, że chyba w innym życiu. Jednak kiedy poczułam jego dłoń na swojej ręce, przeszył mnie dreszcz, od czubków palców aż po czubek głowy. Czułam bijące od niego ciepło, drżałam, a Maciek przesunął rękę po moim karku, schował ją pod włosy i zapytał cicho: – Czy jesteś pewna, że chcesz wyjść za Adama? Czułam, że jeszcze moment i zaczniemy się całować, nie chciałam na to pozwolić, nie mogłam na to pozwolić. Resztką sił odepchnęłam go od siebie i głęboko nabrałam powietrza w płuca. – Oczywiście, że jestem pewna – odpowiedziałam nie swoim głosem. – Muszę już iść. Odwróciłam się zdecydowanie i odeszłam. W drzwiach dobiegło mnie jeszcze: – Uważaj, Weronika, żebyś zamiast domu nie zbudowała sobie więzienia! Na zewnątrz zadzwoniłam do Adama. – Przyjedź po mnie. – Coś się stało? – Nic, ale chcę być z tobą. Bałam się zrobić coś, czego mogłabym żałować Kochaliśmy się tego wieczoru z jakąś dziką rozpaczą, a potem, kiedy Adam zasnął, resztę nocy przepłakałam w łazience. Miesiąc później wzięliśmy ślub, a dziewięć miesięcy później przyszła na świat nasza pierwsza córka. Dwa lata potem – druga. Babcia Kasia zmarła pięć lat po naszym ślubie, miała drugi wylew i już nie udało się jej uratować. Pomimo obecności Adama i dziewczynek poczułam raptem, jakbym została sama na świecie. Powtarzałam sobie, że powinnam się cieszyć z tego, że babcia miała po pierwszym wylewie jeszcze kilka lat dobrego życia, spokojnego i dostatniego. Opiekowaliśmy się nią oboje, Adam był dla niej jak rodzony wnuk. Mój mąż jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem. Wiem, że bardzo kocha mnie i dziewczynki, ale od śmierci babci zaczęliśmy się od siebie coraz bardziej oddalać. Dziś żyjemy raczej obok siebie niż razem. Mieszkamy w jednym domu, jemy wspólne obiady, jeździmy razem na wakacje. Ale jest między nami jakaś ściana. Niedawno mój mąż zapytał mnie w łóżku: – Powiedz mi, Wera, czy ty mnie kiedykolwiek kochałaś? Zesztywniałam i odwracając się na drugi bok, wymamrotałam: – Tak, oczywiście. – Spójrz na mnie… Nie chciałam na niego patrzeć, wiedziałam, co mógłby wyczytać z moich oczu. – Jestem zmęczona, spać mi się chce. Czekałam chwilę ze wstrzymanym oddechem, ale Adam nie odezwał się więcej, lampka zgasła, a ja zamknęłam oczy i odetchnęłam swobodniej. Od czasu tamtej rozmowy zaczęłam zdawać sobie sprawę, a właściwie dopuszczać do siebie prawdę, że nie kocham Adama. I co gorsze, nigdy go nie kochałam. Owszem lubię z nim przebywać, lubię z nim rozmawiać, byłam mu i jestem do dziś wdzięczna za wszystko, co zrobił dla mnie i dla mojej babci, za całą pomoc, troskę i opiekę, którą nas otoczył. Ale niestety to wszystko, co istnieje między nami, nie ma nic wspólnego z miłością. Mogłabym nawet powiedzieć, że kocham Adama, ale jak przyjaciela, jak starszego brata, opiekuna. Nigdy, ani na początku naszego związku, ani teraz po tylu latach małżeństwa nie było między nami namiętności, nie było między nami chemii. Maciek nie miał racji, nie zbudowałam sobie więzienia. Zbudowałam spokojny, bezpieczny dom, ale zaczynam w nim usychać. Kocham swoje dzieci, ale nie kocham męża. Zaczynam się zastanawiać, ile jeszcze wytrzymam? A co będzie, jak dziewczynki dorosną i pójdą na swoje? Ostatnio Adam delikatnie, jak to on, napomknął, że może moglibyśmy mieć jeszcze jedno dziecko. Może tym razem byłby syn? Wiem, że on bardzo by tego chciał, ale ja… chyba nie. Czasami chodzą mi po głowie różne myśli, chyba chciałabym się jeszcze zakochać, dać się ponieść namiętności, szaleństwu, emocjom. Może mogłabym spakować walizkę i wyjechać, zniknąć, nie mówiąc nikomu, dokąd jadę, może mogłabym poznać mężczyznę, którego dotyk przyprawiałby mnie o podobne dreszcze jak kiedyś dotyk Macieja, może jeszcze jest to możliwe? I natychmiast odpowiadam sama sobie. „Nie, to nie jest możliwe. Dlaczego? Bo nie zostawię moich dzieci, mojego domu i mojego męża. Nigdy się na to nie zdobędę. Więcej prawdziwych historii:„Mąż mnie zdradził, więc nie mam wyrzutów sumienia z powodu własnego romansu. Kochanek uwiódł mnie i wykorzystał”„Przez 30 lat byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Mój mąż nie wiedział, że zabiłam jego żonę, która źle go traktowała”„Mój mąż zginął w wypadku. Jechał pijany, bo dowiedział się o moim romansie”
Nie chciałem Ciebie Ranić Lyrics: Zostawiam serce, nic już więcej nie chcę / Może pomożesz skarbie, chcę poczuć coś więcej / Nigdy nie chciałem ciebie ranić, przecież wiesz, że
Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. no one forced nobody forced nobody made no one made Jeśli to coś warte, nikt nie zmuszał Sary do zrobienia tego, co zrobiła. You know, for what it's worth, no one forced Sara to do what she did. Pozywasz NFL, gdy nikt nie zmuszał cię do gry w piłkę nożną. Suing the NFL when no one forced you to play football. Ale ciebie nikt nie zmuszał do gry na dwie strony. Tak jak mnie nikt nie zmuszał, żebym szedł do Algerii! Tamtej nocy nikt nie zmuszał mnie do niczego. Nikt nie zmuszał cię, abyś sprzedawał broń terrorystom. Nobody made you sell guns to terrorists, either. Pośle Speroni, 5000 euro to nie jest nieznaczna kwota, i nikt nie zmuszał posła Broka do tej sytuacji. Mr Speroni, EUR 5000 is not a negligible amount, and no one forced Mr Brok into this situation. Jednak nikt nie zmuszał CNN do transmitowania tak wielu... komentarzy emerytowanych generałów, admirałów i całej reszty. But nobody forced the major networks like CNN to do so much commentary from retired genera Is and admirals and all the rest of it. Nikt nie zmuszał jej do udziału w przyjęciach. Nikt nie zmuszał cię do sprzedaży ziemi. Nikt nie zmuszał cię, żebyś ze mną pojechał. Nikt nie zmuszał mnie do podpisywania pozwolenia na publikację. Nikt nie zmuszał Troya do powiedzenia czegokolwiek. Nikt nie zmuszał chorych na raka, żeby na niego zachorowali. Ciebie nikt nie zmuszał do tego, żebyś zaczął myśleć. Nie zapominaj że nikt nie zmuszał Linków do przejścia na stronę Ashlocke. Considering how ashlocke treats his friends, I don't even want to know what he'd do to a defector. Ale nikt... nikt nie zmuszał ich do zostania ochroniarzami. But no one... forced these gentlemen to sign up to be security guards. Nikt nie zmuszał cię, żebyś wsiadała. Nikt nie zmuszał ją do wzięcia tych dragów. Nikt nie zmuszał cię do podjęcia się tej pracy. No results found for this meaning. Results: 29. Exact: 29. Elapsed time: 52 ms. Documents Corporate solutions Conjugation Synonyms Grammar Check Help & about Word index: 1-300, 301-600, 601-900Expression index: 1-400, 401-800, 801-1200Phrase index: 1-400, 401-800, 801-1200
Ty milczysz, ja milczę, nie grasz moich zwrotek ja milczę. Nie paplasz ja milczę, to było proste nie udało ci się. Złamałeś każdy punkt, gdy ubliżałeś mi. Na koncertach jeden buch, ja za to liczę ci. Zachowałeś się jak ciul, chciałeś zadać mi ból. Kłamałeś jak z nut, gdy sprzedałeś ten dług.
nikt cię nie zmusza do Definicja w słowniku polski Przykłady – Nie, Evo, mówię tylko, że nikt cię nie zmusza do dołączenia do tej grupy. - Przypominam, że nikt cię nie zmuszał do wybrania tego zawodu - rzuciła, odwracając się do niej plecami. Literature – Nikt cię nie zmusza do tego, abyś tu mieszkał. Literature Nikt cię nie zmuszał do przyznania się. Nikt cię nie zmusza do tego. Nikt cię nie zmusza do nastawiania budzika ani zrywania się rano. Literature Nikt cię nie zmusza do czytania tego bloga, MadMabel! Literature Nikt cię nie zmusza do przychodzenia tutaj. Nikt cię nie zmuszał do chrztu. Nikt cię nie zmuszał do chrztu opensubtitles2 Nikt cię nie zmuszał do rozmowy z NUMA Literature Nikt cię nie zmuszał do pracy tutaj. – wysyczałam. – Nikt cię nie zmuszał do robienia tych wszystkich rzeczy. Literature - Nie, Evo, mówię tylko, że nikt cię nie zmusza do dołączenia do tej grupy. Literature Nikt cię nie zmusza do oddania iPada. – Nikt cię nie zmuszał do pojedynku, Haynesworth. Literature Nikt cię nie zmusza do rozmowy ze mną opensubtitles2 - Nikt cię nie zmusza do współpracowania ze mną. Literature Dostępne tłumaczenia Autorzy - Dany gracz musi czuć potrzebę gry w kadrze. Nikt nikogo nie będzie do tego zmuszał. Podobnie będzie w przypadku Lampego - wyjaśnia Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki.
CytatybazaSean ConneryZawsze nienawidziłem tego przeklętego Jamesa Bonda. [...] Zawsze nienawidziłem tego przeklętego Jamesa Bonda. Chciałem go zabić. Nieco podobne cytaty Nieco obłąkania jest zawsze w miłości, lecz i w obłąkaniu jest zawsze nieco rozsądku. Tak więc żyję bez tłuszczów, bez mięsa czy ryb, ale czyniąc tak czuję się całkiem nieźle. Zawsze wydawało mi się, że człowiek nie narodził się, aby być drapieżnikiem. To oczywiście kłamstwo, co czytałaś o mojej religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka. Ruch wyzwoleńczy klas proletariackich jest zawsze związany z fermentem wśród kobiet. Najbezpieczniej jest zawsze w więzieniu. Tam naczelnik musi dbać o twoje jedzenie i warunki życia. Nie przeczę, władza to ciężki kawałek chleba. Tak się jednak dziwnie składa, że zawsze jest dużo więcej chętnych do władzy niż stanowisk do obsadzenia. Przeważają recydywiści – sam już dwa razy byłem ministrem, choć nikt mnie nie zmuszał. Nie można gospodarki napełnić jak gąbki pieniądzem. Trzeba mozolnie budować zaufanie do pieniądza. Nikt nie przegrał na mocnym pieniądzu, zawsze się przegrywa na inflacji i ludzie to rozumieją. Zawsze traktowałem jako komplement słowa Lecha Wałęsy na zjeździe „Solidarności”, że nasz program prywatyzacji jest bandycki. Czuć było w tym uznanie. Zawsze czułem szacunek dla Krakowa. Uważam go bardziej za stolicę Polski niż Warszawę. Moim zdaniem, powinno przenieść się stolicę do Krakowa. To jest mały zakompleksiony człowiek, który próbuje zniszczyć tamten dorobek. Całe życie Lech Kaczyński trząsł się ze strachu, a teraz kiedy mu wolno, pokazuje jaki jest ważny. Są takie łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna. I są tacy ludzie w Polsce jak Kaczyńscy i Zybertowicze, którzy zawsze w łajnie będą grzebać.
. 321 440 164 180 662 11 291 97

nikt mnie nie zmuszał sam tego chciałem